Temat rzeka

Kiedy przechadzamy się po dziale owocowo-warzywnym pobliskiego supermarketu, wierzymy, że w Chinach uprawia się kilka tysięcy gatunków warzyw i owoców (tak wyczytaliśmy). Egzotyczne są dla nas nie tylko owoce przywiezione z południa kraju, z durianem na czele, czyli owocem o niezwykle intensywnym aromacie przegniłych ananasów, cebuli i czosnku (okazja, by zademonstrować twardość charakteru). Zaskakują nas także warzywa lokalne, typowe dla surowego klimatu, na przykład zielona rzepa.

Źródłem tych bogactw jest ogromny obszar kraju, przecinany przez równoleżniki na ponad 5700 kilometrach. Na te zasoby naturalne nakłada się ponad 5000 lat historii kulinarnej Chin, szczególnie luksusowej w okresach panowania dynastii Tang, Song, Ming i Qingale i niezwykle surowej w okresach głodu, głównie w XX wieku. Dzisiejsza różnorodna kultura żywienia i przygotowywania posiłków wyrasta z pamięci obu kuchni, w wydaniu luksusowym i ubogim.

To truizm, który chcemy  potwierdzić: w Chinach jedzenie jest ważne. Najbardziej uzależniamy się od zup, samodzielnie komponowanych, niewymagających długiego gotowania, aromatycznie doprawianych przyprawami i sosami. Objadamy się też tofu. Na razie poznaliśmy 7 rodzajów. Chińczycy bardzo je lubią, choć nasze obserwacje i rozmowy pokazują, że teraz króluje mięso. Nawet ulubioną uliczną przekąską jest parówka na patyku, w konsystencji i smaku przypominająca mięso połączone ze słodkim ciastem.

Chińczycy, co do zasady, jedzą 3 posiłki dziennie o ustalonych porach. Najważniejsza jest pora lunchowa. Na naszym uniwersytecie od 11:50 do 13:15 wszyscy studenci i nauczyciele mają przerwę i udają się do jednej z dwóch ogromnych 3-piętrowych kampusowych stołówek lub do otaczających je mniejszych punktów gastronomicznych. Czasami studenci zamawiają na wynos i spożywają w sali lekcyjnej jedzenie, błyskawicznie dostarczane pod schody uczelni elektrycznymi skuterkami lub rowerami .

Jedzenie, które zaspokaja potrzeby jest tanie, ale, rzecz jasna, można też jeść niezwykle wystawnie i drogo. Według Chińczyków, jako że trafia ono prosto do wnętrza, warte jest każdej kwoty.

Nadeszła pora, żeby odszyfrować nazwę naszego bloga. Wǒmen xíguàn yòng dāochā oznacza, że mamy w zwyczaju jedzenie nożem i widelcem. Była to jedna z pierwszych fraz w języku chińskim, jakie wybrała dla nas aplikacja do nauki języków obcych www.memrise.com. Powodem deszyfracji jest to, że już nawet Olek z własnej woli sięgnął po kuaizi, znaczy ten… no… po pałeczki i potrafi jeść nimi ryż.